piątek, 11 września 2015

Pięć lat Dwóch Teatrów - wspomnienie drugie

Po kontrowersyjnej Uliczce pana Miłosza pojawił się problem nowych sztuk. Skąd je brać? Jak docierać do twórców? Wymyśliłem wówczas Ogólnopolski Konkurs na Peryferyjny Dramat Współczesny, a jego pierwszą edycję wygrał Łukasz Szteleblak dramatem Oddzwonimy do pana.

Inscenizacyjnie oddaję tu hołd Mikołajowi Grabowskiemu i jego reżyserii Scenariusza dla trzech aktorów Bogusława Schaeffera, z leciutkim odjazdem w stronę teatru alternatywnego, ale o inscenizacjach będzie w kolejnych wspomnieniach. Wracam więc do widzów.

Po premierze Oddzwonimy do pana miał miejsce epizod, który chyba najlepiej pokazuje sens robienia sztuki społecznie zaangażowanej. Oto po spektaklu jedna z obecnych na widowni mieszkanek Wrześni usiadła na krześle, na którym wcześniej grała jedna z bohaterek i ze łzami w oczach powiedziała, że to jest jej miejsce, że jej życie jest właśnie takie, jak przed chwilą obserwowała na scenie. Do dziś opowiadam tę historię z gardłem ściśniętym wzruszeniem.

Ale sztuka Łukasza doczekała się jeszcze wielu ciekawych wystawień. Pierwsze z nich miało miejsce w pubie AQQ. Graliśmy tam na malutkiej przestrzeni właściwie pomiędzy widzami. Od pierwszego rzędu dzieliło nas bowiem około pół metra. Wszyscy, i aktorzy i widzowie byli zgodni, że stworzyło to atmosferę niesamowitej intymności, bliskości niemożliwej do uzyskania w innych warunkach. Niesamowite uczucie, które polecam wszystkim artystom, nie tylko teatralnym.

Kolejne doświadczenie wiąże się z występem w Poznaniu. Oddzwonimy do pana jest sztuką kameralną, intymną, gdzie wchodzimy głęboko w duszę steranych długoletnim bezrobociem życiowych rozbitków, a nam przyszło ją grać w plenerze, bez mikrofonów, w wielkiej przestrzeni muszli koncertowej w Parku Wilsona. Widzami były w przeważającej mierze osoby niepełnosprawne umysłowo, występowaliśmy bowiem na Dniach Godności Niepełnosprawnych Intelektualnie. Dla osób z upośledzeniem gra się szczególnie, mieliśmy obawy, czy trafi do nich sztuka o bezrobociu, okazało się jednak, że obawy były płonne. Teatr, przedstawiane w nim emocje są uniwersalne i trafiają do każdego wrażliwego człowieka.

Podczas spektaklu miała miejsce zabawna sytuacja, bowiem na scenę weszły dwie osoby i najspokojniej w świecie zapytały aktorki, będące wówczas w środku pełnego emocji dialogu, gdzie jest najbliższa toaleta.

Występ w Poznaniu to nie koniec przygody sztuki Szteleblaka z niepełnosprawnymi. Konińscy podopieczni i wolontariusze Fundacji im. dr. Piotra Janaszka "Podaj dalej" przygotowali pod moim okiem własną wersję spektaklu. Również w Koninie inscenizacja bardzo się spodobała i również tutaj życie dopisało własny scenariusz. Podczas premiery, gdy wolontariuszka grająca jedną z głównych ról ginie, niepełnosprawna intelektualnie aktorka (grająca jej siostrę) była przekonana, że ta nie żyje naprawdę. Jej rozpacz (której nie było w scenariuszu) pośród absolutnej ciszy na sali była tak przejmujące, że jest to jedna z najbardziej przejmujących scen, jakie zdarzyło mi się widzieć w całym moim życiu.

Nie od parady będzie napisać, że Oddzwonimy do pana to nasz jedyny spektakl, który w całości pokazała TV Wielkopolska. I to kilka razy!

Ciąg dalszy nastąpi

PIERWSZA CZĘŚĆ WSPOMNIEŃ - TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz