W grudniu będziemy obchodzić pięciolecie działalności. Gdy w styczniu 2011 roku rozpoczynaliśmy próby "Pasji" nie sądziłem, że będziemy grać tak długo. I choć z pierwotnego składu pozostały tylko dwie osoby, to przez te lata w naszych spektaklach zagrało chyba 27 osób. Posłuchajcie jak to było. Dziś wspomnień reżyserskich część pierwsza.
Po pierwsze - widzowie
To dzięki nim przeżywamy chwile radości, to oni dają mi napęd do grania i reżyserowania coraz lepiej i lepiej. A gramy w zasadzie dla publiki nieprzyzwyczajonej do teatru. Graliśmy w miejscowościach, gdzie na spektakle przychodziła niemal cała wieś, a z sąsiednich przyjeżdżały autokary, jak podczas premiery Pasji w Bardzie. Podczas Zjazdu Wojów w Grzybowie zaangażowaliśmy dwie drużyny wojów jako statystów i chłopaki dali radę z chorografią bitewną w Zrękowinach. Mało nam dziewczyn nie uprowadzili po spektaklu ;)
Od Uliczki pana Miłosza eksperymenty z muzyką i tańcem ustąpiły miejsca temu, co do dziś dnia nas wyróżnia wśród amatorskich teatrów w Polsce - wrażliwość na palące kwestie społeczne polskiej prowincji. O tym, jak bardzo trafny był to wybór i jak bardzo potrzebna jest nam sztuka zaangażowana niech świadczy fakt, że jedna z aktorek w wyniku występu straciła pracę. Myślę, że reakcji na sztukę różnych grup społecznych poświęcę osobne wspomnienie.
Wracając do widzów - Uliczkę mieli okazję podziwiać uczestnicy i tutorzy Szkoły Liderów w Warszawie, grupa dla mnie bardzo szczególna i ważna, bo to elita polskiego życia (i nie piszę tego tylko dlatego, że sam do niej należę) społecznikowskiego.
Wystawialiśmy ją również w warunkach bardzo szczególnych, podczas Euro 2012 w ramach programu Strefa wolna od EURO (pamiętacie, że w stolicy Gronkiewicz-Walc zamknęła teatry, żeby nie przeszkadzać kibicom). Po raz pierwszy i jedyny wystąpiliśmy wówczas na deskach zawodowego teatru, a na widowni zasiedli wyrobieni teatralnie widzowie ze stolicy Wielkopolski.
Ten występ był szczególny z jeszcze innych powodów. Graliśmy w tych samych godzinach co Włochy z Chorwacją i nasz występ również trwał 1,5 godziny (bez przerwy). Graliśmy w malutkim, prywatnym teatrze (Mój Teatr) na scenie przeznaczonej na monodramy, a my daliśmy radę w jedenaścioro! Na sali było około 40 widzów, co stanowiło właściwie komplet. Równolegle odbywał się spektakl w Teatrze Nowym, najpopularniejszym poznańskim teatrze - na ogromnej widowni zasiadało ponoć 12 osób. Do dziś rozpiera mnie duma.
A, i jeszcze wówczas po raz pierwszy sprzedawano bilety na nasz spektakl, z czego dostaliśmy nawet swoją dolę - połowę wpływów do kasy.
Kolejna część wspomnień TUTAJ
W swoich inscenizacjach poruszamy ważne kwestie społeczne, przekraczamy granice i obserwujemy, co z tego wynika. Jesteśmy zwierciadłem, w którym przegląda się prowincja.
wtorek, 8 września 2015
Pięć lat Dwóch Teatrów - wspomnienie pierwsze
Etykiety:
czarownice,
dramat,
dwa teatry,
dwa teatry września,
groteska,
Grzybowo,
pasja bardo,
pięciolecie teatru,
piotr michalak,
Poznań,
spektakl,
strefa wolna od euro,
uliczka pana miłosza,
zjazd wojów,
zrękowiny
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz